Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/117

Ta strona została uwierzytelniona.

trudno się domyślić, ale chcemy, aby sennor potwierdził, a skoro się pan zawaha, rozwiążemy panu język przemocą.
— Jeśli się domyślacie, to powiedzcie!
— Pan i pański brat dostaliście po pięćdziesiąt tysięcy dolarów z wyłudzonego spadku. Jonatan wypłacił wam w banknotach angielskich.
— Pięćdziesiąt tysięcy dolarów! Tam gdzie idzie o miljony! Czy mniema pan, że zadowolilibyśmy się tą drobnostką?
— Nie, sadzę inaczej. Mieliście więcej otrzymać, ale tymczasem, jako zadatek, wzięliście tę sumę, gdyż trzeba było uciekać i rozstać się z Jonatanem.
— Patrzcie-no, jaki z pana filut, master Shatterhand! Ale skąd się wzięło piętnaście tysięcy dolarów?
— Była to własność pańskiego brata. Miał stale przy sobie pieniądze, oczywiście zdobyte nieprawnie. Odebrał mu pan piętnaście tysięcy dolarów wraz z udziałem jego w spadku.
— Jest pan na złej drodze! Te pieniądze do mnie należą!
— Wszystką mi jedno. Nauczymy pana gadać. Tu oto stoi spadkobierca, którego pan skrzywdził. Niechże on pociągnie pana za język. Master Vogel, zejdź pan nadół i wybierz sobie z zagajnika klika ładnych, giętych prętów.
Vogel odszedł. Skoro wrócił z prętami, przywiązaliśmy Meltona piersią do drabiny.
— No, chce pan mówić? — zapytałem.