Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/123

Ta strona została uwierzytelniona.

chcieliście pojmać, był u mnie, aby zabrać mego konia.
— Dałaś mu?
— Nie; sam wziął. Usiłowałam przeszkodzić, ale zagroził mi śmiercią.
— Czy pojechał bez siodła?
— Nie. Zabrał je również.
— Czy nie dał ci jakiegoś polecenia?
— Owszem. Mam powiedzieć białej squaw, że ucieczka się powiodła i żeby rychło doń przyjechała. Następnie pojechał na południe — śledziłam go ukradkiem.
— Wiemy, dokąd zbiegł. Jesteśmy z ciebie zadowoleni i ofiarujemy, co przyrzekliśmy.
Każdy z nas ją obdarował. Zebrała tak sporą sumę, że wróciwszy do swoich, mogła wśród nich uchodzić za zamożną. Następnie pojechaliśmy na południe po lassa.
Kiedyśmy dotarli do krawędzi kotliny, zobaczyliśmy w głębi Yuma, spoglądających ku górze. Wypatrywali nas. Na najwyższej platformie stała Żydówka. Uwolniono ją więc po naszym wyjeździe. Zemsta, którą nam poprzysięgła, nasunęła jej myśl złośliwą. Mianowicie, odcięła część lassa, do której mogła sięgnąć i, wydając okrzyki zwycięstwa, pokazywała nam ostentacyjnie.
— Co za zemsta straszliwa! — roześmiałem się szczerze.
Emery wysunął flintę nad otchłań i skierował lufę w Judytę. Krzycząc ze strachu, wzięła nogi