Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

i miłość. Skoro chcecie spać — dobrze, śpijcie. Ja będę czuwał przez całą noc.
— Nic podobnego! Jeśli uważasz, że to konieczne, to będziemy czuwać na zmianę.
Losowaliśmy. Pierwsza kolej wypadła na Winnetou, druga na Emery’ego, trzecia na mnie, ostatnia na Vogla — każda na przeciąg półtorej godziny. Sześć godzin przeznaczono na nocleg; następnie mieliśmy wyruszyć. Teraz była godzina dziewiąta wieczór.
Po tak licznych zdarzeniach i po częstem czuwaniu podczas nocy ostatnich spałem tak twardo, że Emery musiał dwukrotnie mnie potrząsnąć, zanim się przebudziłem. Położył się, ja zaś dorzuciłem paliwa do ogniska dla rozgrzania śpiących. Cisza panowała dookoła głucha; wszelako z obu stron naszego schroniska wicher zrywał się chwilami, zawodząc i świszcząc. Aby nie wpaść w drzemkę, powstałem i przechadzałem się tam i zpowrotem. Tak przeminął czas mojej straży i nastąpiła kolej na Vogla. Lecz było mi żal poczciwego chłopca, nieprzywykłego do naszych wysiłków. Sen sprawiał taką ulgę — pozwoliłem mu tedy leżeć i postanowiłem czuwać za niego.
Wyczerpywało się paliwo. Oddaliłem się, aby zebrać trochę gałęzi i drzewa. Ponieważ ogołociliśmy najbliższe miejsca, więc musiałem szukać paliwa gdzie indziej, posuwając się z powodu mroku poomacku. Macając tam i owdzie palcami pośród gęstych krzewów, oddalałem się coraz bardziej od ogniska. Oczywiście, nie mogłem zapobiedz mimowolnym szmerom. Gałązki i gałęzie, które znajdowałem, trzeszczały i trzaskały