Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/139

Ta strona została uwierzytelniona.

przydaje. Wiemy, jak chętnie pani z nami przebywa, ale, niestety, musimy zrezygnować z rozkoszy, jaką nam sprawia towarzystwo pani. Bądź sennora zdrowa!
Skoczyłem na konia i ruszyliśmy dalej. Kiedyśmy się po pewnym czasie odwrócili, stała wciąż jeszcze na tem samem miejscu.
— Nie wie, gdzie się zwrócić, — rzekł Emery.
— O to mi właśnie chodziło — odparłem.
— Czy znajdzie powrotną drogę?
— Prawdopodobnie; ale jeśli mądra, to nie ruszy się z miejsca. Jej Yuma zarządzą poszukiwania, naturalnie z początku w kierunku gór Mogollon. Skoro się spostrzegą, żeśmy wcale tam nie pojechali, wrócą i prędzej czy później odnajdą Judytę. Lęk przed samotnością na odludziu i obawa, że Yuma nie zdołają jej odnaleźć, będą dla niej karą, acz nie tak wielką, na jaką zasługuje.
— Ale jeśli Yuma istotnie nie znajdą, wówczas zginie marnie!
— Nie warto się kłopotać. Na poszukiwaniach zejdzie najwyżej dzień jeden. Być może, dzięki temu zaniechają dalszego pościgu.
Okazało się później, że miałem rację; podobne chwasty niełatwo zgładzić.
Posuwaliśmy się wciąż mimo lasu, aż na zachodzie zabiegł nam drogę. Wjechaliśmy pomiędzy drzewa, co nie utrudniało drogi, gdyż las był przerzedzony. W południe znów wjechaliśmy na zieloną równinę, na której tu i owdzie wznosił się pagórek lub wzgórze.