Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

mógłby z tobą jechać? Czy chciałbyś go wziąć pod swoją opiekę? Wrócilibyśmy później po niego.
— Będzie mieszkał u mnie w namiocie niby mój własny syn. Jego obecność będzie mi rękojmią, że wkrótce was zobaczę. Czy moi bracia mają jeszcze jakie życzenia?
— Nie. Za twoją łaskawość chcę ci powiedzieć, że odtąd będziemy myśleli o tobie i o twej korzyści. Zbadamy Mogollonów.
— Ta usługa będzie dla mnie warta tyle, jak gdybym wysłał dziesięćkroć po dziesięciu wywiadowców, którzy mają za nas patrzeć myśleć i działać. Chwalę dobrego Manitou, że mnie z wami zetknął. Sprawi również, aby moje oczy niebawem znów się radowały widokiem waszych twarzy. Howg!
Stary Melton był wielce zdumiony, kiedy się dowiedział, że zabierają go ze sobą Nijorowie, a jednak ta zmiana nie wydawała mu się nieprzyjemną. Od nas nie mógł się spodziewać żadnego pobłażania — zdawał sobie z tego sprawę aż zbyt dobrze. Nijorom zaś nic złego nie wyrządził: być może, będą go strzegli opieszale; być może, uda mu się przekonać ich, że jest niewinny; być może nawet, znajdzie się ktoś, ktoby, omamiony przyrzeczeniem, dopomógł mu do ucieczki. W żadnym zaś razie ta zmiana nie mogła pogorszyć jego sytuacji. Dlatego malowało się na jego twarzy zadowolenie, kiedy przywiązaliśmy go ponownie do konia. My natomiast mogliśmy być pewni, że Nijorowie nie zawiodą naszego zaufania. Wszak byłby to dla nich wstyd nielada, gdyby nie mogli