Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/148

Ta strona została uwierzytelniona.

nam na nasze żądanie zwrocić jeńca. Lepszą był u nich strażą otoczony, niż u nas, mimo że pojechał z nimi z większą ochotą, niż nasz młody przyjaciel i wirtuoz.
Franciszek bowiem całym darem swej wymowy starał się nas odwieść od zamiaru. Napróżno zwracałem mu uwagę na niebezpieczeństwa wyprawy; brał nam za złe, iż odmawialiśmy mu zdolności do ich zwalczenia. Groził, że wbrew naszej woli pojedzie wślad za nami. Wreszcie wpadłem na dobrą myśl. Powiedziałem, że jeden z nas musi bezwarunkowo zostać przy Meltonie, aby go strzec, gdyż Nijorom nie można całkowicie ufać. To go uspokoiło. Przejął się nawet doniosłością tej roli i zgodził rozstać z nami na krótki czas. Pożegnanie trwało niedługo, ale było nader serdeczne. Przyjaciele nasi znikli wraz z Meltonem w lesie, a my trzej, Winnetou, Emery i ja pojechaliśmy przez równinę, z której Nijorowie przybyli.
Teraz nikt nie przeszkadzał nam rozwinąć największej szybkości. Jak burza, przemknęliśmy przez zieloną równinę. Mogliśmy się spodziewać, że staniemy u celu najbliższego rana.
Droga Nijorów była najprostsza — trzeba było tylko jechać ich tropem, który później znikł, gdyż wpobliżu wroga starali się zatrzeć za sobą ślady. Wieczorem, oddaleni o siedem niemieckich mil od miejsca spotkania ze Szparką Strzałą, szukaliśmy dogodnego miejsca na postój. Z lewej strony wznosiło się wzgórze. Zagajnik świadczył o zasobie wody. Omi-