mo Emery, a nawet Winnetou potrząsnął głową wreszcie rzekł:
— Być może. Yuma znowu wrócili. Moi bracia niech szybko pomkną za mną ku wierzchowcom.
Przebiegliśmy wąwóz. Tu na trawie, ku najwyższemu przerażeniu, zobaczyliśmy ślady Yuma. A zatem odkryli nasz trop i poszli za nim, ale, niestety, nie naprzód, lecz wstecz, tam, skąd przybyliśmy. Teraz biegliśmy co tchu do krzaków, gdzie zostawiliśmy Vogla z końmi. Nie myśleliśmy ośrodkach ostrożności — wszak chodziło o naszego towarzysza i o nasze konie. Jak ścigane zwierzęta, pędziliśmy przez zagajnik, z bronią w ręku, aby każdej chwili mogła przemówić.
Dobiegliśmy — — lecz nie było koni, ani Vogla. Darnina nie była udeptana — ani śladu walki. Nasz słynny wirtuoz został poprostu zaskoczony. Ślady łukiem wracały stąd do wąwozu. My, tak doświadczeni, tak mądrzy, tak przemądrzy ludzie ponieśliśmy haniebną porażkę.
Emery omal-że nie pękł z wściekłości.
— Stoicie tylko i wyłupiacie na siebie gały! — zawołał. — Gdzie jest stary Melton, któregoście mieli schwytać? Gdybyście mnie usłuchali, nie stalibyśmy tu jak wychłostane żaki!
— Czy mój brat Emery nigdy nie popełnił błędu? — zapytał spokojnie Winnetou.
— Dosyć wiele, dosyć! — odpowiedział Englishman ze swą śmieszną szczerością. — Ale nie powinniśmy się tutaj zatrzymać. Musimy mknąć czem prędzej, musimy go uwolnić. Ruszajmy szybko, ruszajmy!
Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.