przypuścić? — rzekłem, zwracając się do Emery’ego i Winnetou.
— Słyszy pan, że tak jest. Zresztą, wyłożę panom rzecz całą. Zsiądźcie tylko z koni i chodźcie ze mną do wody.
— A więc teraz możemy ruszyć z miejsca?
— Yes. Zresztą, możecie się zgodzić, abym was zastrzelił, — roześmiał się. — Oto moja strzelba, hihihihi.
Wskazał na swoją pałkę.
— Czy nie używa pan godniejszej broni?
— Nie. Wysunąłem przez gałęzie maczugę, aby was oszukać.
— Ale wszak Will Dunker musi broń posiadać.
— Miał ją, posiadał i to jaką! Odebrali mi ją czerwoni — Mogollonowie.
— Ah, napadli pana?
— Yes, sir, yes. I na powóz czterokonny.
— Pan byłeś przewodnikiem, woźnicę, zaś zastrzelono?
— Tak jest. Ale pan opowiada, jakgdybyś się temu przyglądał. Skąd to, master?
— Powiedz pan przedtem, kim jest ta lady, która siedziała w wozie?
— Powiem. Podejdźcie tylko do wody i roztasujcie się, jak u siebie w domu. Witam was serdecznie, panowie. witam was! Wielki honor, nader wielki honor!
I znowu zdejmował przed nami niewidzialny kapelusz. Słyszałem już o tym dziwnym człowieku, ale
Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/151
Ta strona została uwierzytelniona.