Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

julep pod słońcem — i namyślałem się, dokąd skierować krok, czy aby do Red Riwer, czy też nieco ku Estacado. Naraz zatrzymał się przed drzwiami powóz, zaprzężony w cztery konie. Wysiadł jegomość, w którym na sto kroków zdaleka poznałbyś gentlemana. Wszedł do izby, usiadł przy najbliższym stoliku i medytował jak ktoś, kto nie wie, co ma wypić. Naturalnie, poradziłem mu, aby kazał sobie podać mintjulepu, i dałem mu skosztować ze swej szklanicy. Nie leliśmy za kołnierz — możecie nam wierzyć. Wyjaśniłem mu, kim jestem. Wobec tego zapytał, czy nie znam jakiegoś dzielnego i pewnego przewodnika do New-Mexico i dalej. Chciał się dostać do Frisco. Nieraz już przebyłem tę drogę, znam ją dobrze, jak własną czapkę, przeto zaoferowałem się na przewodnika. Wziął nowe konie i już po godzinie wyruszyliśmy w drogę. Czy domyśla się pan, kim jest ten człowiek? Zna go pan dobrze, sir!
— Istotnie? To przypadek!
— Przypadek, ale szczęśliwy. Ten master nazwał się Murphy, Fred Murphy, i jest adwokatem w New-Orleanie.
— Adwokat Fred Murphy? Czy to być może — krzyknąłem. — Dalej, szybko śpieszmy!
— No dobrze, pojedziemy, ale nieprędzej, aż panu wszystko wyłożę. Ze względu na pana skrócę opowiadanie.
— Czy wie pan, czego Murphy szukał we Frisco?
— Wówczas jeszcze nie, ale teraz wiem. Sły-