Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

szałem w drodze, jadąc koło karety, kiedy rozmawiał z lady.
— Jakaż to lady? Cóżto była za dama?
— Chce pan wiedzieć? Well, dowie się pan, ale jeszcze nie teraz, jeszcze nie czas. Każda rzecz musi mieć swój porządek. Zanim będę mówił o lady, muszę napomknąć o Albuquerque.
— Albuquerque? Człowieku, panie, nie dręcz mnie dłużej!
— Nie tak gorąco, sir! Dojedziemy do końca, nawet jeśli nie będziemy się śpieszyli na łeb i na szyję. A więc, musieliśmy czekać w Albuquerque przez cały dzień; trzeba było naprawić powóz. Siedzieliśmy i jedli w salonie, — zdaje się, że właściciel nazywał się Plener, — siedzieli i jedli również inni ludzie. Rozmawiali o niedawnych koncertach pewnego skrzypka i śpiewaczki. Oboje występowali pod nazwiskami hiszpańskiemi, ale powszechnie wiedziano, że pochodzą z Niemiec. Wypaplała to gospodyni, u której mieszkali.
— Czy ci ludzie wymienili rzeczywiste nazwiska rodzeństwa?
— Naturalnie! To właśnie słysząc, adwokat zerwał się na równo nogi. Brat nazywał się Mr. Vogel, a siostra Mrs. Werner.
— Ah! Domyślałem się!... Dalej!
— Podchwycić nazwisko, dopytać się o adres śpiewaczki i pędzić z salonu — to było dla adwokata dziełem jednej chwili. Gdyby nie był adwokatem, wierzyłbym, że oszalał. Ale, jak wiadomo, adwokaci nigdy