nie warjują. Bo czy widział pan jakiegoś, który wyjątkowo miał bzika w głowie, sir?
— Nie... tak... tak... nie!... Dalej, tylko dalej!...
— Dalej? Nic więcej nie mogę powiedzieć, jak to, że następnego rana Mrs. Werner wsiadła do powozu i pojechała z nami. Jechaliśmy zwykłą drogą ku San Jose, przez Sierra Madre, do New-Wigante i następnie do Rio Puerco, gdzie przeprawiliśmy się się przez Colorado, aby wejść na gościniec do Cerbat. Ale tu naraz lady nie chciała z nami jechać. Mówiła o swoim bracie, który gdzieś się ugania, o Old Shatterhandzie, o Winnetou, o pewnym sir Emery’m, który wydaje się Englishmanem — —
— Jest nim! Widzi go pan przed sobą.
— Well! Wielki honor, nadzwyczaj wielki honor, sir!
Znowu zdjął niewidzialny kapelusz, ukłonił się i rzekł:
— Dowiedziałem się z ich rozmowy o wspaniałej kradzieży. Śpiewaczka i jej brat byli poszkodowani, a złodzieje nazywają się Meltonowie, jeśli mnie pamięć nie myli. Old Shatterhand, Winnetou i Emery wyjechali, aby pojmać tych opryszków. Przebywają w zamku, który wznosi się gdzieś nad dopływem małej Colorado.
— Nad Flujo blanco.
— Well! Może — nie wiem. Lady też chciała z nimi jechać, ale nie pozwolili. Teraz oto przybyła w te strony i upierała się, że musi zobaczyć brata. Nie ja mogłem o tem zdecydować; było mi zresztą wszystko
Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.