Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

jedno, czy droga zaprowadzi do Meksyku, czy do Kanady. Nie zabrałem więc głosu. Adwokat, aczkolwiek był adwokatem, zrozumiał, że trzeba skapitulować wobec woli lady. Skręciliśmy z dotychczasowej drogi ku górom Mogollon.
— Czemu tam właśnie?
— Mała Colorado nigdzie nie ma tyle dopływów, ile tam. Nie bałem się znaleźć tak zwanego zamku.
— Lecz, master Dunker, zapuszczać się w takie pustkowia z damą w powozie, w którym tutaj daleko nie ujedziesz! Wszak nie mógł pan za to brać odpowiedzialności!
— Wcale sobie nie wyobrażałem, że mogę, sir! Lady wyraziła życzenie, a zatem musieliśmy je spełnić; nic na to nie można było poradzić. Sądzę, że gdyby zapytano owego adwokata z New-Orleanu, co woli studjować, czy księgi praw, czy piękne oczy śpiewaczki, to na pewnoby wybrał ostatnie. Ja za to nie mogłem odpowiadać. Skoro tylko zeszliśmy z gościńca, zaczęły się piętrzyć ogromne trudności. To zapadaliśmy się w głąb, że omal wóz nie przykrywał się kołami, to znów droga biegła pod górę, że biedne konie ledwie go mogły dźwignąć, to wreszcie trzeba było się przeprawiać przez strumyki, w których wóz grzązł godzinami. Tkwiliśmy wczoraj po południu w takiej dziurze, gdy nas zaskoczono. Setka czerwonych przeciwko mnie jednemu. Woźnica runął, zestrzelony z kozła, na adwokata zaś nie można było liczyć. Zanim zdążyłem odwieść kurek rewolweru, uchwyciło mnie dwadzieścia, trzydzieści pięści. Waliłem dookoła siebie, ile sił, ale to