Meltonów, i to najważniejszy oszust. Objaśnił mnie adwokat.
— Czy Melton nie miał przy sobie torby?
— Owszem, miał torbę z czarnej skóry. Wisiała na rzemieniu, przeciągniętym przez ramię. — Następnie wyznaczono mu namiot.
— Czy zauważył pan, który?
— Tak. Sąsiaduje z namiotem, w którym mnie umieszczono. Melton wszedł na chwilę do swego namiotu, poczem po nas wrócił.
— Czy miał na sobie torbę?
— Nie.
— A zatem zostawił ją w namiocie. To bardzo ważne! Dalej!
— Podszedł do nas, pokpił sobie z adwokata i powiedział mu, że zginie na palu męczeńskim, skoro tylko Mogollonowie wrócą z wyprawy wojennej.
— Planowano więc wyprawę wojenną?
— Słyszałem o tem jedno tylko słówko z ust Meltona, aliści poprzednio już zwąchałem, że święci się coś niezwykłego.
— Czerwoni chcą napaść na Nijorów i zrabować im konie.
— A ci o tem nie wiedzą?
— Wiedzą i gotują się do obrony.
— Well, w takim razie nasze akcje się podnoszą. Pojedziemy do Nijorów i sprowadzimy ich, aby odbić lady i adwokata.
— Musimy się przedtem zastanowić.
— Czemu to?
Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/160
Ta strona została uwierzytelniona.