Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

piękniejsza sennoro, jeśli pani szyjka łabędzia dozna dotyku mojej pięści.
— Waż się tylko, bezwstydniku!
Pah! Naprzód, panno Silberstein!
Ująłem ją za kark — rzuciła się na ziemię i krzyknęła:
— Nie ruszę się stąd, jeśli mnie pan nawet zabije!
— Jeśli nawet zabiję? Figlarka z pani! Nie zabiję cię, a jednak pójdziesz. A zatem naprzód!
Ująłem ją za ramię i ścisnąłem tak, że krzycząc z bólu, podniosła się natychmiast. Poszła dalej. Skoro przestała odczuwać ból, zatrzymała się znowu. Ale poszła, i to szybko, po ponownym uścisku. Winnetou i Emery szli tuż za mną. Tamten trzymał strzelbę wpogotowiu z prawej strony nade mną, ten z lewej. Dzięki temu mogli strzelać swobodnie, podczas gdy każdy strzał wrogów musiał ugodzić Judytę.
To postępowanie wobec Judyty nie sprawiało mi przyjemności. Jakkolwiek sumienie miała śliskie, zawszeć to była kobieta; ale ważyło się zarówno życie i wolność Vogla, jak powodzenie całego naszego planu. Rzecz jasna, że nie mogły mnie powstrzymać względy delikatności.
Coraz ciaśniej było w canonie. Niebawem zobaczyliśmy Indjan, wartujących za krzewem koło skały. Oni nas również ujrzeli. Młoda Indjanka z krzesłem wyprzedziła nas i zawiadomiła, o zdarzeniu. Nie mogli strzelać, więc dopuścili nas tak blisko, że wyciągnąłem rewolwer i, popychając przed sobą Judytę, dałem kilka