Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/42

Ta strona została uwierzytelniona.

tutaj do tego czasu. Skoro bedziesz nam miała co do powiedzenia, owszem — jestem gotów posłuchać, czy nie stracisz z dzisiejszej buty. „Wielki bohater i zbawca bezinteresowny“ żegna sennorę!
Puściłem jej ramię. W okamgnieniu znikła w cieśninie. Usiedliśmy, trzymając broń w pogotowiu. Nie było już tak jasno tutaj, w kanjonie! Słońce schyliło się ku więzom.
— Do piorunów, Charley, co za świetny pomysł! — szepnął Emery. — Któżby uwierzył, że w biały dzień dotrzemy aż tutaj!
Pah! Ten pomysł sam się narzucał. Gdybym nie wpadł nań, słuszniebym mógł uchodzić za idjotę.
— Aczkolwiek tak mówisz, nie sądzę, abym ja go powziął. Teraz wygraliśmy. Pueblo jest nasze!
— Jeszcze nam daleko do tego. Ale sądzę, że Meltonowie uciekną.
— Pioruny! Wówczas musielibyśmy znowu ich ścigać, kto wie, jak daleko.
— Właśnie to sobie pomyślałem. Zrozumiałem, że trzeba im zamknąć drogę. A jest tylko jedna droga, ta mianowicie, gdzie teraz siedzimy! Meltonowie wiedzą, że czuwamy, że zastrzelimy każdego, kto się ośmieli wyjść z cieśniny; będą się zatem strzegli, A więc trzymamy ich mocno.
— Gdyby to tylko było pewne! Rzecz możliwa, że wszyscy hurmem wypadną.
— Wszyscy hurmem? Jakżeto być może? Wszak