się ich, że wręcz przeciwnie, przewaga po naszej stronie. Tak samo wiedzą, że żądamy od nich jedynie białych. Czy pozwolą nam odjechać z nimi, nie stawiając przekód?
— A więc nic od nas nie żądasz? — zapytał mówca.
— Nie.
— A może żądasz wydania białej squaw, która tu mieszka.
— Nie.
— Była squaw naszego wodza i musimy jej bronić.
— Nie chcielibyśmy jej wcale. Nie pozbawimy was tego skarbu.
— A pozostawicie jej wszystko, co do niej należy?
— Tak. Jej uprawnionej własności nie dotkniemy.
— A więc jesteśmy gotowi zawrzeć z wami pokój. Gdzie wypalimy fajkę pokoju?
— U nas, na górze.
— Czy wszyscy mamy wejść?
— Nie. Wystarczy, że sam przyjdziesz. Przemawiałeś w imieniu swoich braci i będziesz w ich imieniu działał. A zatem wejdź i przynieś swój kalumet!
Ani mi się śniło wpuszczać całej hołoty. Nie popełniłbym takiej nieostrożności. Yuma przyszedł sam i zdjął z szyi, zawieszoną na rzemyku, smolną fajkę. Tytuń wyjął z woreczka za pasem. Usiedliśmy i puścili
Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/65
Ta strona została uwierzytelniona.