w obieg fajkę. Aczkolwiek skróciliśmy praktykowane zazwyczaj ceromonje, to jednak, z chwilą gdy zawartość fajki uszła z dymem, mogliśmy być pewni, że Indjanie nie zgwałcą ugody. Tem bardziej, że Yuma podniósł się i przemówił uroczystym głosem:
— Tak oto został zawarty pokój między nami i wami. Dochowamy go wam wiernie. Jest was tylko trzech, a nas wielu, a jednak dostaliśmy się w waszą moc, gdyż nie posiadamy takiej broni zaczarowanej, jak Old Shatterhand. Czy moi bracia istotnie dotrzymają pokoju i nic nam złego nie wyrządzą, ani niczego nam nie zabiorą?
— Tak — potwierdziłem. — Nigdyśmy jeszcze nie złamali słowa.
— Dam wam zatem dowód naszej rzetelności. Wojownicy Yuma przyślą tu wszystkie flinty i noże i wam odadzą. Będziecie pewni, że jesteśmy naprawdę usposobieni pokojowo.
— Mój czerwony brat niech wyda rozkaz. Poza tem pragniemy, abyście podsycali ognisko do rana i aby się żaden z was od niego nie oddalał. Czy przystajecie na to?
— Tak.
— A następnie powiedz nam, jak jest najłatwiej schwytać młodego białego?
— Nie, tego nie powiem, bo przyrzekliśmy nie wydać ani jego, ani jego ojca. A odpowiedź na twoje pytanie byłaby niejako wydaniem.
— Przyznaję ci słuszność. Ale zato powiesz mi co innego: gdzie są nasze konie?
Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/66
Ta strona została uwierzytelniona.