że Melton stoi na dole ze strzelbami i rewolwerem, i gotów jest gładko wyprawić nas na tamten świat!
— A, pioruny, i to prawda! Musimy koniecznie zejść nadół, a ponieważ tam świeci, więc nanic tak zwana przez ciebie przezorność.
— A jednak! Zobaczysz. Ale przedewszystkiem musimy się umówić, który z nas zostanie na górze.
— Sądzisz, że musi ktoś z nas zostać na górze
— Bezwarunkowo. Idzie o nasze bezpieczeństwo. Ja muszę zejść nadół, a ponieważ trzeba będzie zakradać się i szukać, w czem Winnetou jest mistrzem, przeto uważam, że powinien pójść ze mną.
— Hm, muszę się przystosować, chociaż dusza rwie mi się do wnętrza „zamku“.
— Zajrzysz tam później. Zostawiamy ci strzelby.
— Co? Nie zabieracie ich ze sobą?
— Nie. Trzeba będzie zapewne wspinać się czołgać, a strzelby mogą nam tylko zawadzać.
— A jeśli dojdzie do walki z Jonatanem Meltonem?
— Do takiej walki nie potrzebujemy strzelb. Jest nas dwóch na jednego, posiadamy noże i rewolwery. A więc oto moja broń. Przedewszystkiem zobaczę, jak tam wygląda na dole.
Zdjąłem kapelusz, wsunąłem głowę do otworu i, mocno trzymając się brzegów, dałem powoli i milczkiem nura, tak głęboko, jak pozwoliły mi ręce. Winnetou i Emery trzymali mnie, abym nie mógł upaść. Wisząc tak nadół głową, mogłem obejrzeć pokój. Zobaczyłem ławkę, na której poprzednio siedzieli Jonatan i
Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/69
Ta strona została uwierzytelniona.