Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/78

Ta strona została uwierzytelniona.

że ledwo je dźwignął z ziemi, i zbliżył się do łóżka.
— Niebiosa! On chce mnie oblać wodą! — krzyknęła Judyta i zerwała się na równe nogi.
Winnetou nie zdążył jeszcze odstawić na miejsce dzbanu, gdy posłanie usunąłem nabok. Ujrzeliśmy to właśnie, czegośmy się spodziewali. Prowadził stąd otwór nadół, na parter; był teraz przysłonięty pokrywą z klocków, związanych rzemieniami.
— Cóż, sennora, czy wątpi pani, że drabina niebawem się odnajdzie? — zapytałem.
Nie odpowiedziała.
Podnieśliśmy pokrywę i przybliżyli światło. W otworze stała drabina.
— Otóż i ona! Widzi pani, sennora, że wiedziałem, gdzie należy szukać śladu. Będzie pani łaskawa nas wyprzedzać!
— Ani myślę! Idź pan sam!
— Muszę nalegać, aby pani nam towarzyszyła. Jeślibyśmy zostawili panią na górze, mogłabyś spłatać jakiego figla. Niewiadomo, co nas tam na dole czeka i czy potrafilibyśmy się napowrót wydostać.
— Nie pójdę z wami!
— Zmusza mnie pani, abym sennorę ujął za ramię, ponieważ w tym wypadku nie możemy pani spławić wodą nadół.
Wyciągnąłem ku niej rękę. Podeszła więc do otworu i, pieniąc się ze wściekłości, zawołała:
— Nie dotykaj mnie! Jeszcze dotąd boli mnie