Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co mój brat na to powie? — zapytał Winnteou z lekkim uśmiechem na wargach.
— Głupstwo palnęliśmy!
— Nie możemy wyjść, stąd! — żalił się Vogel. — Jesteśmy zatem uwięzieni!
— Nie — odparł Winnetou. — A gdyby nawet, to nie na długo. Musimy się przekonać, czy można otworzyć pokrywę.
— Nie możemy wejść. Niema drabiny.
— Jest — odparłem. — Sami stanowimy drabinę. Odzyskał pan władzę w członkach? Czy jest pan wygimnastykowany?
— Tak.
— Stań pan na plecach Winnetou. Ja uklęknę, a Winnetou stanie na moich. Wówczas sięgnie pan do pokrywy i sprubuje ją podnieść.
Próba się nie powiodła. Wściekła niewiasta, wróciwszy na górę, zabrała drabinę i obarczyła pokrywę jakimś ciężarem, skoro Vogel nie mógł jej podnieść.
— Co robić? — zapytał nasz wirtuoz. — Ledwo odzyskałem wolność, znów jestem, uwięziony.
— Sir Emery czeka na górze. Jeśli nie wrócimy, zejdzie po nas.
— Ale jeśli i Emery’ego ocygani?
— To zostanie nam droga przez wodę.
— Co za woda?
— Czy nie wie pan, że przez środek korytarza, pod ziemią, płynie woda?
— Nie.