też bracia nasi posiadają podwójne ciała, że mogą być naraz w pueblo i tu przy nas?
— Niech mój czerwony brat się zastanowi — odparłem. — Jeśli nie znajdzie wyjaśnienia, być może, objawi się ono we śnie.
Po drabinie, przystawionej do parteru puebla, weszliśmy na górę, a później dalej na pierwsze piętro. Można sobie wyobrazić ździwienie Emery’ego!
Stał na warcie przed wejściem do mieszkania Judyty. Wypatrywał nas oczywiście z otworu, gdy oto przybywaliśmy z zewnątrz. Wyszedł nam na spotkanie do drabiny i, zdumiony, zawołał głośno:
— Wy tutaj! I nawet master Vogel, o którym myślałem — —
— Ciszej! — przerwałem. — Nie krzycz tak! Judyta nie powinna słyszeć. Czy widziałeś ją od czasu, jak się rozstaliśmy?
— Tak, na dole w jej mieszkaniu. Od czasu do czasu zaglądałem wdół i widziałem, jak chodzi tam i zpowrotem.
— Czy nic podejrzanego nie zauważyłeś?
— Nie. Zapaliła lampę, którą ty zgasiłeś.
— Czy nasza nieobecność nie wydała ci się zbyt długą?
— Owszem. Ale mieliście sporo roboty. Co się właściwie zdarzyło? Musieliście chyba odkryć tajemną drogę w kotliny?
— Tak jest. Piękna Judyta chciała nas podejść. Sądzi, że wpadliśmy w zasadzkę i zdziwiłbym się bardzo, gdyby nie spróbowała i ciebie złapać.
Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/86
Ta strona została uwierzytelniona.