Strona:PL Karol May - Jasna Skała.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dobrze, sennora! Tu ma go pani!
Uchylił zasłony, wziął mnie za rękę i wciągnął do pokoju. Ujrzawszy mnie, Judyta stanęła jak wryta.
— Widzi pani, sennora, — rzekłem — ledwo zamknęłaś mnie w podziemiach, a oto widzisz znowu, aczkolwiek nie byłaś tak łaskawa, aby spuścić drabinę. Cieszy się pani zapewne, że widzisz mnie przy zdrowiu?
— Tak, tak, cieszę się. Nadzwyczaj, nadzwyczaj się cieszę! — zawołała, ściskając pięści i zagryzając wargi.
— Muszę pani radość podwoić, oznajmiając, że i Winnetou, i sennor Vogel przebywają nad ziemią. Podziemny kanał uwolnił nietylko pani narzeczonego, ale także nas.
Żachnęła się dziko, jak drapieżna kotka:
— Ma pan po tysiąckroć więcej szczęścia, niż rozumu! Ale nie ciesz się za bardzo! Wszakże udał mi się najpiękniejszy, najlepszy pomysł.
— Jakiż to?
— Wysłałam stąd Meltona. Nie miał wyobrażenia o kanale. Nikt nie wiedział, że można wyjść z puebla drogą wodną, tylko ja o tem wiedziałem. Mój mąż, wódz, wyjawił mi tajemnicę na wszelki wypadek.
— I taki wypadek dzisiaj zaszedł?
— Tak. Wskazałam mu drogę, a w pół godziny później usłyszałem wasze nazwiska. Wtargnęliście