Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.

Oczy jej rozbłysły radością. Była dumna, że Kurt rozmawiał z monarchą.
— A więc istotnie? — zapytała jej matka.
— Tak — odpowiedział.
— Mój Boże, w tym stroju! — zawołał hrabia. — Ale jakże do nich dotarłeś?
— Nie mogę powiedzieć. Przyrzekłem całkowitą dyskrecję i dlatego proszę was, abyście nikomu o tem nie mówili. Ale żeby was uspokoić, rzeknę tylko, że pożegnano mnie z wyróżnieniem. Udało mi się wyświadczyć królowi niezwykłą przysługę. Obaj uścisnęli mi ręce i powiedzieli, że nie zapomną o mnie.
— Jak pięknie, jak cudownie! — zawołała radośnie Różyczka.
Ta radość tak wzruszyła Kurta, że dodał:
— Musiałem wiele opowiadać o Hiszpanji, o Rodrigandach. Król pomówi z wielkim księciem. W każdym razie wszyscy będziecie przedstawieni. Dzięki opiece królewskiej możecie się spodziewać, że nasze dociekania dobiegną szczęśliwego rezultatu.
— Oby Bóg dał! — rzekła Roseta de Rodriganda. — Ale wszak poszedłeś pomówić z kapitanem. Gdzież on? Gdzie go opuściłeś?
— W tej chwili aresztują go — oświadczył Kurt.
Mylił się jednak. — — —
Podczas gdy Kurt opowiadał o rozmowie z kapitanem i wizycie w Magdeburskim Dworze, oczywiście, o ile pozwalała na to przyrzeczona dyskrecja, wrzekomy Shaw wrócił do gospody. Rozmowa z posłem rosyjskim nie trwała długo. Wrócił i, wszedłszy do numeru, odrazu pomyślał o ważnym dokumencie.

109