— Tak, mój panie.
— Dobrze, to się potwierdza. Złożył pan prawdziwy meldunek; widziałem w policji, w spisie obcokrajowców. Oto jest znak, świadczący, że jestem urzędnikiem policji. Czy kapitan jest w gospodzie?
Gospodarz spojrzał na znak, skinął głową i odpowiedział:
— Dopiero co wrócił. Znajdzie go pan na piętrze, w pokoju jedenastym.
Urzędnik wspiął się na górę. Obaj jego towarzysze zostali na schodach, policjanci zaś weszli do sieni. Urzędnik zapukał do drzwi i wszedł na zaproszenie.
— Wreszcie — zawołał zniecierpliwiony kapitan. — Jesteś pan gospodarzem?
— Nie, panie kapitanie.
— Ach! Kim jesteś? — zapytał zdumiony Shaw.
— Jestem urzędnikiem tutejszej policji.
Kapitan zląkł się, ale opanował szybko i rzekł:
— Jestem bardzo rad, mój panie. Właśnie okradziono mnie.
— Okradziono? Hm! — uśmiechnął się urzędnik. — Co panu zginęło?
— Bardzo ważny dokument.
— Myli się pan. Ten dokument nie został skradziony, lecz skonfiskowany.
Shaw cofnął się o krok, jak piorunem rażony.
— Skonfiskowany? — wyjąkał. — Przez kogo?
— Nie mogę tego powiedzieć.
— Ale kto miał prawo otwierać skrytki podczas mojej nieobecności?
Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/118
Ta strona została uwierzytelniona.
112