Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/137

Ta strona została uwierzytelniona.

— Powiedziałem, że pan v. Ravenow przegra ten zakład. Pan v. Ravenow tylko się pyszni.
Ravenow postąpił jeszcze jeden krok.
— Czy zechce pan łaskawie jeszcze raz powtórzyć to słowo?
— Chętnie! Pan v. Ravenow nietylko się pyszni, ale poprostu kłamie bezczelnie.
— Panie! — wrzasnął obrażony. — Śmiesz pan to powiedzieć tutaj, w tem miejscu?
— Czemu nie? Obaj znajdujemy się w tem miejscu. Zresztą, nie uważałbym za odpowiednie zwracać uwagi na kłamstwa pana, gdyby ta młoda kobieta nie była moją bliską przyjaciółką, i gdyby obowiązek nie nakazywał mi bronić jej dobrego imienia.
— Słuchajcie! — zawołał Ravenow. — Córka stangreta — jego przyjaciółką! I taki wciska się do naszego środowiska! Taki chce być oficerem gwardji!
Znów się wszyscy podnieśli. Nie ulegało wątpliwości, że dojdzie do awantury. To nareszcie był wieczór, o którym można będzie długo opowiadać! Nikt nie chciał się odzywać, pozostawiając to obu podporucznikom. Obcy, mieszczański intruz osadził pułkownika; teraz można było ufać, że Ravenow nauczy go rezonu.
Siedział tylko Kurt. Odpowiedział chłodno:
— Wspomniałem już, że nie ja się wciskałem, że byłem tylko posłuszny woli wyższych władz. Poza tem zachodzi pytanie, kto bardziej zasługuje na szacunek — przyjaciel córki stangreta, czy jej uwodziciel. Muszę jednak postawić znak zapytania nad tem ostatniem

131