Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/14

Ta strona została uwierzytelniona.

miono moich ludzi i jestem pewny, że ścigają mnie prześladowcy.
— Nie dościgną pana. U mnie będzie pan całkowicie bezpieczny. Nasz prastary klasztor ma tyle ukrytych jaskiń, korytarzy i podziemi, że można tu ukryć tysiące ludzi.
— Jestem bardzo zadowolony, zwłaszcza że, jak się dopiero co dowiedziałem, w mieście są Francuzi. Poznaliby mnie na pewno.
— Nie powinien się pan obawiać. Juarez rozbroił Francuzów; będą zadowoleni, jeżeli im samym pozwoli się spokojnie umknąć. Co się tyczy wynagrodzenia — och, powiedz pan, na czem będzie polegać.
— Jestem bogaty — odpowiedział Cortejo.
— Na czem polega pańskie bogactwo?
Cortejo był zakłopotany.
— Czy musi pan o tem wiedzieć?
— Tak — odparł starzec spokojnie. — Mam prawo się dowiedzieć, czy potrafi mnie pan wynagrodzić. Wszelako zwracam pańską uwagę, że zrzekam się wynagrodzenia. Pytam dlatego, że chcę poznać pańskie stosunki. Muszę bowiem wiedzieć, czem mogę się panu przysłużyć.
— Dziękuję panu. Ale czemu zawdzięczam takie zainteresowanie się moją osobą?
— Dowie się pan wkrótce. Powiedz mi pan uprzejmie, na czem polega pańskie bogactwo?
— Zarządzam majątkiem hrabiego Rodriganda.
Nieokreślony uśmiech zadrgał na wargach doktora:

8