Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/140

Ta strona została uwierzytelniona.

swej rangi. Powoli zbliżył się do Kurta i rzekł groźnie:
— Mój panie, napadł pan na podporucznika v. Ravenowa...
— Obecni panowie mogą poświadczyć, że był to tylko akt obrony, — odparł szybko Unger. — Ośmielił się grozić spoliczkowaniem oficerowi, rzucił się na mnie i zamierzył. Mimo to, oszczędziłem go — wszak mogłem spoliczkowaniem uniemożliwić v. Ravenowi służbę, odpłacając mu równą monetą.
— Rozkazuję panu nie przerywać, kiedy chcę się wypowiedzieć! Jestem przełożonym pana; powinien pan milczeć, kiedy mówię. Zmiarkuj to pan sobie! Opuści pan natychmiast lokal i uda się aż do odwołania do domu na areszt pokojowy.
Rozjaśniły się twarze oficerów. Wypowiedział to, co im na sercach ciążyło. Ale nie poznali się jeszcze na Kurcie. Ukłonił się grzecznie i rzekł:
— Proszę o wybaczenie, panie pułkowniku! Jutro bezzwłocznie posłucham rozkazu pana. Ponieważ dopiero od jutra rano mam rozpocząć służbę, więc dziś jeszcze nie obowiązuje mnie posłuszeństwo. Mniemam, że gniew nie powinien skłaniać do pośpiesznych, nieobmyślonych czynów.
— Panie Unger! — ostrzegł pułkownik.
Ale Kurt nie dał się zbić z tropu:
— A zatem nie może być mowy o areszcie; wszelako, zgodnie z życzeniem pana, opuszczam ten pokój chętnie, gdyż nie zwykłem bywać tam, gdzie jestem narażony na niesłuszne obelgi, a nawet na spoliczkowanie, co zazwyczaj zdarza się jedynie w tin-

134