— Jutro poślę mu świadka.
— Kogo?
— Hm, nie wiem. Moich bliskich nie chciałbym wtajemniczać, a znajomych nie mam tu jeszcze.
— Czy mogę panu służyć moją osobą?
— Narazi się pan kolegom i przełożonym.
— Nie lękam się. Nie służę z potrzeby, lecz dla przyjemności. Mój majątek zapewnia mi niezależność; proszę więc pana, abyś mnie mianował sekundantem. Pozyskał pan sobie mój najszczerszy szacunek; bądźmy przyjaciółmi, drogi Ungerze!
— Przyjmuję pańską propozycję z całego serca. Już na wizycie u majora poczułem, że pana polubię.
Uścisnęli sobie dłonie. Platen zapytał:
— Czy idzie pan teraz do domu?
— Nie. Wprawdzie zachowałem spokojną maskę, gdyż tylko to może zapewnić przewagę, ale wewnętrznie wzburzony byłem. Nie chciałbym w domu wyjawiać mego podniecenia. Pójdę zatem na szklankę wina.
— Będę panu towarzyszył. Poczekaj pan!
Platen wrócił do pokoju.
Kurt czekał na ulicy. Nie przeczuwał, jakie znaczenie przybierze dla jego życia podporucznik von Platen i wspomniany przezeń bankier Wallner z Moguncji.
Obaj młodzi ludzie wstąpili do winiarni; niedługo potem Platen odprowadził Ungera do domu. Kiedy się żegnali przed bramą, okna frontowe willi były jeszcze jasno oświetlone.
Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/143
Ta strona została uwierzytelniona.
137