— To znaczy innemi słowy, że korzysta pan z majątku hrabiego dla własnych celów?
Cortejo był ogromnie zakłopotany.
— Nie chciałem tego powiedzieć — rzekł w odpowiedzi.
— Nie obchodzi mnie, co pan chce powiedzieć. Rozpatruję tylko fakty. Zresztą, stracił pan stanowisko, skoro wygnano go z kraju. Nie mógłby mnie zatem sennor wynagrodzić.
— Mam pieniądze, sennor! — zapewniał Cortejo, który zląkł się, że doktór go nie przyjmie. — Są dobrze schowane. Musiałem być przygotowany na wszelką ewentualność.
— Chce pan przez to powiedzieć, że ukryłeś część własności hrabiego Rodriganda? Skończyły się już takie metody.
— Co to ma znaczyć?
— No, może pan przecież sobie wyobrazić, że hrabia Fernando de Rodriganda udzieli panu dymisji.
— Co? — zawołał przerażony Cortejo. — Hrabia Fernando już dawno nie żyje!
Doktór Hilario uśmiechnął się.
— Sam pan nie wierzy. Wie pan równie dobrze, jak ja, że don Fernando żyje.
Krew uderzyła do głowy Corteja.
— Nie rozumiem pana. Kto panu o tem mówił?
— Mój bratanek Manfredo. Był z panem dosyć długo, aby się dowiedzieć o niejednem.
— Więc muszę panu oznajmić, że pański bratanek źle pana poinformował.
Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/15
Ta strona została uwierzytelniona.
9