Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

Wyciągnęła doń ręce i zbierała się do wyjścia. Na progu przystanęła, odwróciła się i rzekła z dziecięco pięknym uśmiechem:
— Zapomniałam o rzeczy bardzo ważnej! Skoro jesteś moim rycerzem, muszę postępować jak dama i dać ci do walki kokardkę. Czy dobra jest ta, którą noszę na sukni, Kurcie?
Jej naturalność, delikatna i czuła, wzruszyła go do głębi. Czuł, jak krew pulsuje mu w skroniach. Odpowiedział:
— O, jaka piękna! Czy naprawdę mi dajesz?
— Chętnie. — Zerwała jedwabną kokardkę z sukni i podała Kurtowi. — Skoro staniesz do walki, przypniesz ją na piersiach. Albo nie! Wszyscy zobaczą! Więc gdzie ją umieścisz?
— Nie na mundurze, lecz pod nim. Na sercu!
Różyczka oblała się rumieńcem i opuściła długie, jedwabiste rzęsy, lecz po chwili podniosła powieki.
— Tak, to najlepsze miejsce. Będę ją później nosiła z dumą.
— Jakto? Mam zwrócić? — zawołał.
— Czy nie?
— Tak; jeśli zechcesz... — I dodał z zakłopotaniem: — Ale wówczas musiałabyś wykupić, jak to czyniły damy.
— Wykupić? Czem?
— Pocałunkiem.
Rumieniec na jej policzkach rozszerzył się jeszcze bardziej i pociemniał. Opanowała niepojęte wzruszenie i zapytała:
— Czy istotnie tak postępowały damy? Nie wie-

144