Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/152

Ta strona została uwierzytelniona.
VI
JEGO KRÓLEWSKA MOŚĆ

Kiedy Kurt się ocknął, jasne słońce zaglądało do okna. Łóżko było nietknięte; przespał całą noc na kanapie. Wyszedł na krótką przechadzkę do ogrodu. Gdy wrócił do jadalni na śniadanie, wszyscy już byli zebrani. Szybko, przenikliwie spojrzał na Różyczkę. Wyglądała blado, jakgdyby spała niewiele, i opuściła przed nim oczy. Czy to myśl o pocałunku pozbawiła ją snu?
Matka jej wpatrywała się w niego swemi pięknemi, spokojnemi oczami. Czytał w nich niemą obietnicę, że sekret jego będzie zachowany.
Czas było udać się do szwadronu. Ludwik, odniedawna służący Kurta, osiodłał konia. Był to wspaniały andaluzyjski ogier, podarunek hrabiego. Unger dosiadł go i ruszył do koszar. Gdy wjeżdżał w podwórze, zebrały się już szwadrony. Wszyscy prawie oficerowie byli obecni i czekali na pułkownika, aby rozpocząć ćwiczenia.
Spojrzenia wszystkich przeszyły Kurta. Ravenow, który czuł się już dobrze po wczorajszym wypadku, odwrócił głowę, skoro zobaczył zbliżającego się przeciwnika.
— Do licha, co za rumak! — szepnął Branden,

146