Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/154

Ta strona została uwierzytelniona.

ale nie było pretekstu. Z wzgardliwem mrugnięciem odezwał się:
— Może pan odjechać. Zawiadomię pana, czy będziesz wogóle potrzebny i kiedy.
Kurt zasalutował; pełnemi susami pomknął przez wrota.
— Świetny jeździec! — mruknął adjutant, śledząc go spojrzeniem. — Gdzie się wyuczył?
Unger przejrzał zamiar pułkownika. Nie chciał go dopuścić do służby, gdyż dwa wyzwania są dostatecznym powodem, aby podporucznika przynajmniej chwilowo usunąć. Gdyby nawet Unger wyszedł z obu pojedynków zwycięsko, oczekiwało go długie zamknięcie w twierdzy.
Kurt uśmiechnął się. Wrócił do domu i oświadczył, aby wytłumaczyć wczesny powrót, że nie uważano jego wstąpienia dziś za konieczne. — —
Ćwiczenia trwały niemal dwie godziny. Zaledwie pułkownik wrócił i wygodnie się zadomowił, przyszedł Platen.
— A, dobrze, że pana widzę, podporuczniku v. Platen, — rzekł szef opryskliwym tonem. — Muszę zwrócić panu uwagę, że nie pojmuję jego wczorajszego postępowania. Czemu pozwolił pan temu człowiekowi zająć miejsce przy sobie? Co więcej, grał pan z nim w szachy?
— Ponieważ jestem zdania, że niegrzeczność hańbi każdego człowieka, zwłaszcza oficera. I ponieważ przypuszczam, że minister, przydając nam nowego kolegę, chyba spodziewa się po nas godnego przyjęcia.

148