Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/155

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ale znał pan naszą zmowę!
— Nie brałem w niej udziału.
— Poszedł pan za nim nawet, jak mi się zdaje.
— Pewnie. Uważam go za człowieka zewszechmiar godnego szacunku. Zostaliśmy przyjaciółmi.
Ach! — zawołał wściekle pułkownik. — To dziwne. Czy wie pan, że źle usposobisz względem siebie kolegów? A może myśli pan, że nie będzie się na to zważać, iż bierze pan pod swoją opiekę parszywą owcę?
— Wspomniałem, że podporucznik Unger zyskał sobie mój szacunek i przyjaźń, proszę przeto, aby pan zechciał wstrzymać się w mojej obecności od tego rodzaju porównań. Zresztą, na jego prośbę pozwoliłem sobie pana pułkownika odwiedzić.
Ach, chyba nie jako sekundant?
— Owszem.
— Do pioruna, a więc naprawdę ośmielił się mnie wyzwać?
— Z jego polecenia mam prosić pana o zadośćuczynienie.
— To wielce nierozsądny czyn ze strony pana. Czy wie pan, że jestem pana przełożonym?
Pytanie to było wypowiedziane w tonie groźby. Platen odpowiedział z godnością:
— W stosunkach służbowych jestem podwładnym pana, ale w sprawach honoru, przypuszczam, dorównuję każdemu. Mój przyjaciel żąda satysfakcji i prosił, abym ułożył z panem pułkownikiem warunki.
Pułkownik podniecony chodził po pokoju. Dał się wciągnąć w wielce nieprzyjemną sytuację, z której ist-

149