Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

Aha! Poco?
— Sądzę, że powinieneś znać go, aby Ungerowi oznajmić coś dosyć śpiesznego.
— Zgadłeś. Ale nie muszę chyba znać adresu, gdyż przypuszczam, że masz od niego pełnomocnictwo.
— Masz słuszność. Jest do twej dyspozycji.
— Doskonale. Golzen jest moim zastępcą. Jaką broń wybrał twój tak zwany przyjaciel?
— Pozostawia tobie wybór.
Oko Ravenowa błysnąło gniewnie.
Aha, — rzekł — a więc tak pewny siebie? Czy powiedziałeś, że jestem najlepszym szermierzem regimentu?
— Nie. Obraziłbym go. Zresztą nie lęka się ciebie; dowiódł tego, jeśli się nie mylę.
— Ba, oszołomił mnie! A więc ja wybieram?
— Oczywiście.
— No dobrze. W takim razie przeliczył się grubo. Przez dłuższy czas ćwiczyłem się z pewnym Czerkiesem, mistrzem we wschodniej szermierce. Wybieram krzywe szable tureckie, grube i ciężkie, przechodzące wprost w rękojeść. To najlepsza broń do odsiekania głowy.
— Czy cię djabeł opętał! — krzyknął przerażony Platen. — Nie używa się tutaj takiej broni.
— Dał mi prawo wyboru; tak więc zostaje.
— Niema tu handżarów, czy jataganów, czy jak te szable się zowią!
— Mam parę.

151