Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ależ to nieuczciwość! Masz wprawę we władaniu tą bronią, a on jej wcale nie zna.
— Był tak bezczelny, że dał mi prawo wyboru. Musi teraz żałować. O nieuczciwości niema zgoła mowy.
— A więc walka na śmierć i życie? To straszne!
— Nie lamentuj! Znieważył mnie śmiertelnie, powalił na ziemię. Ponioważ nie powinien zostać w regimencie, przeto stawiam warunek, aby póty walczyć, póki jeden z nas nie legnie martwy, lub, co najmniej, niezdolny do służby.
— Zbyt ostro sobie poczynasz. Muszę ci przypomnieć, że Unger ciebie oszczędzał, chociaż mógł shańbić spoliczkowaniem, właśnie jak tyś zamierzał.
— Każde przypomnienie umocni mnie tylko w powziętych zamiarach. Nie zadawaj sobie trudu.
— Dobrze, wszystko spadnie na twoje sumienie! A czas i miejsce?
Hm! — namyślał się Ravenow. — Czy wyzwał pułkownika?
— Tak, dopiero co. Pułkownik odmawia zadośćuczynienia. Udaję się właśnie do sądu honorowego.
— Nie pojmuję pułkownika. Jego postępowanie może się wydać albo tchórzliwem, albo niekonsekwentnem. Obraża oficera, pozwala się przez niego ośmieszyć i wkońcu chce uniknąć rozprawy. Pragnąłbym, aby obydwa spotkania odbyły się kolejno. Jeśli sąd wypowie się za pojedynkiem, przyjmuję to samo miejsce i ten sam czas, co pułkownik; w przeciwnym razie określę sam. Czy masz mi co jeszcze powiedzieć?

152