Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/16

Ta strona została uwierzytelniona.

Pah! Nie usiłuj mnie pan oszukać! Wiem dokładnie, jak się rzeczy mają. Nie jest pan dosyć szczery i dlatego nie mogę pana przyjąć.
— Ale co pana obchodzi rodzina Rodriganda?
— Nic, nic absolutnie. Ale wszak może pan sobie wyobrazić, że nie mogę ukrywać człowieka, ściganego przez mnóstwo prześladowców, nie wiedząc, jak się przed nimi bronić.
— Nie powinien się pan ich lękać.
— Sam pan nie wierzy swym słowom. Mój bratanek niewiele mi opowiadał, ale zrozumiałem, że ci, którzy śpieszą za wami, są nader odważnymi ludźmi. Co oni mają przeciwko panu? Może mi pan spokojnie zaufać.
Pot wystąpił Cortejowi na czoło. Spoglądał w milczeniu i niepewnie. Był w męczącej sytuacji. Musiał na pewien czas zniknąć i tylko doktór Hilario mógł mu w tem pomóc. Lecz cóż mu szkodziło wyjawić doktorowi swe tajemnice? Przecież można go będzie później usunąć. Nie myślał teraz o drogach. Szybkim, zdecydowanym ruchem podniósł głowę i rzekł:
— No dobrze, decyduję się wtajemniczyć pana w swoje sprawy. Ale czy mogę zaufać bezwarunkowo pańskiej dyskrecji?
— Przysięgam, że nie powiem słowa o tem, czego się od pana dowiem.
— Wierzę panu, ale biada ci, jeśli mnie zdradzisz. Może sennor być pewny, że pana zabiję, jeśli piśniesz o tem jedno słówko.
I oto Cortejo popełnił coś, co uważał dotychczas za niemożliwe — wtajemniczył dopiero co poznanego

10