Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/163

Ta strona została uwierzytelniona.

— Niech mnie licho porwie! Pięć orderów i jeden krzyż zasługi! Czy jestem zaczarowany?
— Trzyma pod rękę tę córką stangreta! Zdaje się, Branden, że kpią z nas.
— Zobaczymy, zobaczymy! Jego Wysokość przedstawia ich właśnie. Do pioruna! Co on powiedział teraz naszemu jenerałowi en chef? — zapytał Branden.
Platen, który stał wpobliżu, objaśnił ich z uśmiechem:
— Polecił jenerałowi podporucznika Ungera i jego damę; kazał przedstawić ich oficerom gwardji.
— Niech mnie wszyscy djabli porwą, jeśli coś podobnego przeżyłem! — krzyknął niemal głośno Branden. — Wygląda to na wspaniałe zadośćuczynienie dla tego podporucznika.
— Tak jest — odpowiedział Platen. — Wiem z pewnych ust, że bal został wyprawiony jedynie dla Ungera. Wielki Książe daje świetną nauczkę oficerom gwardji za to, że odtrącili jego ulubieńca. Pułkownik zapomniał wczoraj nazwiska podporucznika; dziś przypomina jemu i nam wszystkim szef całej gwardji.
— Nigdy nie oglądałem tak pysznej sceny, na honor! — mruczał Branden. — Teraz podporucznik przechodzi z rąk do rąk. Teraz zbliża się do pułkownika. Słuchajcie! Ten łotr otwiera usta. Błyska oczami.
Jenerał podszedł właśnie z Ungerem i Różyczką do pułkownika.
— Panie pułkowniku, — oświadczył jenerał — mam honor przedstawić panu pannę Sternau i pana

157