Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.

— A więc niech Kurt przyniesie karnet, aby się pan mógł wpisać. Jego przyjacielowi przyrzekam pierwszy po nim taniec. Teraz zaś podejdziemy do Wielkiego Księcia i przedstawię pana.
Oddalili się. Pułkownik został sam wśród oficerów. Wyjął chustkę, otarł czoło i, głęboko oddychając, wyznał:
— Myślałem, że zemdleję. Muszę usiąść!
Podszedł do żony, aby się pocieszyć. Utworzyły się gromadki. Rozmowa toczyła się przeważnie na temat Ungera i nauczki, jakiej ten mieszczanin udzielił oficerom gwardji. Damy były zachwycone. Dowiódł przecież, że jest nietylko pięknym mężczyzną, ale mężczyzną w pełnem tego słowa znaczeniu. Panowie też zaczęli inaczej na niego spoglądać. Ale największa sensacja miała ich dopiero spotkać. Otworzono naoścież drzwi i rozległo się donośnie:
Jego Królewska Mość.
Wielki Książe natychmiast podszedł do drzwi, aby przyjąć wysokiego gościa, który wszedł w towarzystwie Bismarcka. Za nimi szli minister spraw wojskowych i szambelan dworu. Ten trzymał w ręku przedmiot, w którym zbliska poznano skórzany futerał.
— Nie mogłem sobie odmówić spędzenia paru chwil u Waszej Wysokości — rzekł król do Wielkiego Księcia. — Przedstaw mi pan swoich gości.
Najwybitniejsi goście skupili się natychmiast dokoła króla, pozostali stanęli w odpowiedniem oddaleniu, szeptem komentując zachodzące wypadki.
Branden nie mógł utrzymać języka za zębami.
— Król, Bismarck, minister spraw wojskowych

159