Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/167

Ta strona została uwierzytelniona.

dzie natrafiają na nieusprawiedliwione, a najczęściej złośliwe trudności. Jestem święcie przekonany, że niebawem usłyszę coś wręcz przeciwnego temu, co, niestety, słyszałem ku memu wielkiemu zdumieniu.
Odwrócił się ostro na obcasie i odszedł. Pułkownik stał przez kilka chwil jak nieprzytomny, poczem dopiero wrócił na swoje miejsce. Widać było, że dostał straszliwą naganę.
— Ten jest na dzisiaj moralnie i fizycznie zmiażdżony — szepnął adjutant. — Nie chciałbym znaleźć się w jego skórze. Podporucznik wpadł jak bomba w nasze ciche życie, a teraz odłamki walą nam się na głowy. Gdzież jest ten bohater?
— Tam, przy zwierciadle. Bismarck z nim rozmawia — odpowiedział Golzen.
— Bismarck? Na Boga, to prawda! Co za zaszczyt! Dałbym dwadzieścia pensyj miesięcznych, gdyby Bismarck chciał mi tylko skinąć głową. Niebiosa, dochodzi do niego — Bóg wie, co to ma znaczyć, — sam król.
Spoglądano ze zdziwieniem na młodego człowieka, z którym rozmawiali tak łaskawie obaj potężni mężowie. Nie można było słyszeć ich rozmowy, ale widać było z twarzy, że słowa są przychylne dla podporucznika.
Naraz król skinął na szambelana. Ten wyszedł na środek sali i oznajmił donośnym głosem:
— Moi panowie, mam honor oznajmić panom, że Jego Królewska Mość raczył mianować pana podporucznika Ungera rycerzem drugiej klasy orderu Czerwonego Orła, a to ze względu na wielce ważne za-

161