Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/171

Ta strona została uwierzytelniona.

— Jak pan mniema, panie majorze v. Palm? Jesteś radcą w tych sprawach — odezwał się pułkownik.
— Sądzę, że niepodobna się teraz upierać przy wyroku sądu honorowego. Dzisiaj okazało się, że Unger może dać zadośćuczynienie. Zresztą, napaść tej damy jest tak zuchwała, że krwią należy ją zmyć.
— I ja tak sądzę — rzekł pułkownik. — Skoro się przekonałem, że nie poniosę szwanku na honorze, stawiając się do dyspozycji Ungera, nie odmawiam mu tego prawa. Daję panu słowo honoru, że się postaram go zabić.
— Pozostaw to pan mnie, panie pułkowniku, — wtrącił Ravenow. — Wyzwałem go na tureckie szable; nie ujdzie mi zatem. Bijemy się, dopóki jeden z nas nie padnie martwy, lub co najmniej niezdolny do służby.
— Gdzie, kiedy nastąpi spotkanie? — zapytał pułkownik.
— Jeszcze nie określono — odpowiedział Ravenow. — Oczekuję waszego rozstrzygnięcia, gdyż dobrze byłoby, aby obie sprawy zostały załatwione jednocześnie. Jak panowie mniemacie?
— Podzielam zdanie pana. Powiem Platenowi, że przyjmuję wyzwanie. Jakie miejsce proponuje pan, podporuczniku?
— Co pan powie o parku za browarem na Kreuzbergu?
— Doskonale się nadaje. A czas?
— Nie chciałbym tracić ani minuty, gdyż pragnę jak najprędzej rozpłatać temu Ungerowi czaszkę. Opu-

165