Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/173

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pańskie warunki są równie surowe, ja moje, — rzekł Ravenow. — Unger nie opuści placu. Pomówię natychmiast z Golzenem. Jako mój sekundant pójdzie do Platena i zakomunikuje nasze warunki.
Po kilku minutach v. Golzen, adjutant i Platen podeszli do Kurta, który siedział z Różyczką na kanapie.
— Panie podporuczniku, chcemy z panem pomówić — rzekł Platen.
— Chodź pan do pokoju bocznego — powiedział Kurt. — Pani wybaczy mi tych kilka chwil.
— Nie, bynajmniej, — rzekła Różyczka. — Przypuszczam, że rozmowa wasza będzie się tyczyła pojedynku; czyż nie tak, moi panowie?
Adjutant skinął głową i, spojrzawszy na Kurta, oświadczył:
— Słusznie pani przypuszcza, łaskawa pani. Ponieważ pan Unger obrał niezwykłą drogę i wtajemniczył damę w sprawę honorową, przeto nie widzę powodu, aby pani nie znała celu naszej rozmowy.
— Przyjaciela mego nie może spotkać żaden zarzut za szczerość wobec mnie — odpaliła Różyczka. — Przycisnęłam go w taki sposób, że nie mógł zaprzeczyć, o ile nie chciał kłamać. Zresztą, mam zupełne prawo wejść w tę sprawę, gdyż to ja zostałam obrażona przez jednego z przeciwników. Spodziewam się przeto, że i teraz się nie cofniecie i omówicie sprawę w mojej obecności.

167