ciwszy do przytomności, oglądał spokojnie i chłodno czterech oprawców.
— Tak, to Sternau, — triumfowała dziewczyna. — A tu leży Bawole Czoło, Niedźwiedzie Serce i Piorunowy Grot. Sądziłam, że umknęli? — dodała, zwracając się do Hilaria.
— Ja tylko żartowałem — oświadczył doktór. — Kto się znalazł u mnie, ten już nie ujdzie.
Już wszyscy więźniowie odzyskali przytomność. Leżeli, milcząc, z otwartemi oczami.
— A tu jest Mariano! — cieszył się Cortejo. — Do wszystkich djabłów, to dzień radości, jakiej oddawna już nie zaznałem. A ten — a ten — naprawdę, to inaczej być nie może, aczkolwiek dotychczas nie wierzyłbym — — tam leży don Fernando de Rodriganda! Sennor, nie zechciałby pan powiedzieć, w jaki sposób wydostałeś się ze swego więzienia?
Wulkan wrzał w piersiach starego hrabiego. Jakże pragnął spotkania z tym łotrem, któremu zawdzięczał osiemnaście lat nieszczęść, i jakże to spotkanie wyglądało inaczej, niż sobie wymarzył. Jakżeby chciał wybuchnąć i gniewem ulżyć sercu! Wiedział wszakże, że sprawi tem przyjemność swemu dręczycielowi, i dlatego zdusił w sobie wydzierający się okrzyk. Choć kosztowało go wiele wysiłku, zachował przecież spokój i obojętność.
— A, jesteśmy dumni i odgrywamy jaśnie oświeconego — szydził Cortejo. — Niech i tak będzie! Duma panu przejdzie. — I, zwracając się do Hilaria, dodał: — Powiedz pan, jak ich schwytałeś?
Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/39
Ta strona została uwierzytelniona.
33