Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.

Jak pan to rozumie? Jest pan po stokroć tysięcy, obłąkany!
— Nie bardziej, niż pan, który uroiłeś sobie, że masz w kieszeni Rodriganda.
— Sennor, jesteś niegodziwym łotrem!
— Zalecam panu ostrożność w mowie. Sam jesteś największym łotrem, jakiego kiedykolwiek widziałem, a będzie to dobry uczynek, jeśli odbiorę panu łup.
— Oszukał mnie pan haniebnie! Bądź przeklęty szubrawcze!
— Nie gorączkuj się pan; nic to panu nie pomoże. Myślę, że lepszy użytek zrobię z bogactw Rodrigandów, niż pan, który wmówiłeś w siebie, że mógłbyś zostać prezydentem. Tak nieuleczalnie głupi człowiek — prezydentem! Ha, ha, ha! Powiadam panu całkiem poważnie, że mam pewne plany, do których wykonania przyda mi się bardzo majątek Rodrigandów. Odegrał pan swoją rolę. Mój bratanek Manfredo zostanie hrabią, zamiast pańskiego Alfonso, i ja będę z tłustego mleka zbierał dla siebie śmietankę.
Oszołomieni Cortejowie nie mogli wprost dobyć głosu. Hilario zresztą nie oczekiwał odpowiedzi, gdyż wziął lampę, wyszedł i zaryglował drzwi za sobą. Wrócił do Manfreda, który tymczasem strzegł jeńców. Zanieśli ich do wspólnego lochu i przymocowali do murów. Hilario kazał Manfredowi zaopatrzyć więźniów w wodę i chleb, poczem wrócił do siebie. Wkrótce nadszedł także Manfredo.
— Co mówili? — zapytał Hilario.
— Nic nie mówili. Jedynie Cortejowie lamentują

38