— Chcę, chcę! Ojcze, powiedz mu! — krzyknęła dziewczyna.
— Oszuka nas i nie przestanie dręczyć.
— Jeśli mi pan rzetelnie odpowiesz, to wyprowadzę was z tego pomieszczenia.
— Dobrze. Przedtem wyprowadź nas, a potem panu powiem; nie wcześniej!
— Ach, nie dowierza mi pan! No, nie wezmę panu tego za złe i spełnię pańskie życzenie. Uwolnię was z pierścieni, przedtem jednak zwiążę w inny sposób, aby nie zwodziły was głupie nadzieje. Jeśli mi nie dasz wymaganej odpowiedzi, spotka cię kara podwójna.
Hilario i Manfredo spętali Cortejów tak, że mogli się podnieść i powoli poruszać, ale nie byli zdolni do oporu. Dopiero potem otworzyli pierścienie u szyi i ciała.
— Teraz chodźcie ze mną — rzekł. — Wskażę wam lepszą celę, z której będziecie chwilowo zadowoleni.
Zaprowadził ich na skraj korytarza, gdzie mieściła się cela, przypominająca raczej pokoik, niż więzienie. Hilario odemknął drzwi i rzekł:
— Wejdźcie tutaj!
Weszli i odetchnęli z ulgą, gdyż przynajmniej można tu było stać lub położyć się swobodnie.
— Oto wasze obecne mieszkanie — rzekł doktór. — A teraz żądam informacyj! Gdzie i jak można się dowiedzieć o miejscu pobytu Landoli?
— Od mego brata — odpowiedział Cortejo.
— A więc w Rodrigandzie, w Hiszpanji? To za daleko, to mi się nie może przydać. Czy niema lepszego i innego sposobu?
Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/47
Ta strona została uwierzytelniona.
41