Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/50

Ta strona została uwierzytelniona.

Był już pan chyba w Veracruz? Chcę pana poprosić, abyś tam zawiózł list.
Grandeprise odparł z zakłopotaniem:
— Sennor, uratował mi pan życie, pragnę tedy wyświadczyć panu tę przysługę, ale chwilowo jestem w służbie sennora Corteja i nie mogę się oddalać.
— Właśnie jest to list sennora Corteja.
Grandeprise rzucił nań okiem.
— Do piorunów, pojmuję! Ten jegomość chce mnie wyforować, aby wywinąć się z przyrzeczenia.
— Ma pan na myśli wydanie Landoli w pańskie ręce?
— Tak. Skąd pan wie?
— To Cortejo mi powiedział. Zresztą, przypuszczenie pańskie jest niesłuszne. Sennor Cortejo nie chce pana oszukiwać, wręcz przeciwnie, wysyła pana do Veracruz właśnie w tym celu, aby wywiązać się z przyrzeczenia. Tam jego agent ma wiadomości o korsarzu, które pan do nas przywiezie.
— Chyba, że tak. Ale dlaczego Cortejo panu to polecił? Dlaczego sam ze mną nie rozmawia?
— Cortejo wyjechał dzisiaj.
— To mi się wydaje podejrzane, sennor Hilario!
— O, w obecnej sytuacji zdarzają się rzeczy niezwykłe. Przybył goniec, który kazał mu jechać natychmiast do Pantery Południa.
— Niech go djabeł porwie!
— Cortejo ledwie zdążył napisać ten list, który polecił mi panu wręczyć.

44