— Zląkł się pan? — rzekła zimno Róża. — A więc, istotnie, nie zawiodłam się na panu. Mój panie, jesteś wprawdzie hrabią i oficerem, ale nie człowiekiem honoru!
— Pani! — rzekł.
— Poruczniku! — odpowiedziała z najgłębszą pogardą.
— Gdyby pani była mężczyzną, musiałabyś natychmiast służyć mi satysfakcją. Czyż ja odpowiadam za podobieństwo, które jest jedynym powodem mojej pomyłki?
— Milcz pan! Gdybym była mężczyzną, biłabym się tylko z ludźmi, godnymi satysfakcji. Wątpię, czy może pan przysięgać na swój honor, gdyż zachowanie się pańskie zdradza brak honoru. Co się tyczy podobieństwa, na które się powołujesz, jest ono wielkiem kłamstwem. Panna v. Marsfelden tak jest do mnie podobna, jak pan do honorowego człowieka. Szukał pan, poprostu, łatwej przygody; znalazłeś ją, aczkolwiek w innej formie, niż sądziłeś. Widzi pan sam, że już odegrałeś do końca swą podejrzaną rolę. Żądam, aby nas pan opuścił!
To była odprawa, jakiej porucznik v. Ravenow nigdy jeszcze nie doznał. Ale nie chciał na tem zakończyć przygody. Czy już na wstępie miał przegrać zakład? Nie; arab był zbyt kosztowny!
— No, dobrze, szanowna pani; muszę pani po części przyznać słuszność. Znajduję się w sytuacji, która nie pozostawia mi wyboru. Jestem zmuszony wyznać pani prawdę, chociażbym miał przez to popełnić błąd i wzmóc gniew pani jeszcze bardziej.
Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/64
Ta strona została uwierzytelniona.
58