Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/69

Ta strona została uwierzytelniona.

— Stangret.
— Do licha, stangret! Czy ma żonę i córkę?
— Rozumie się.
— Czy to są te obie panie, które poprzednio pojechały na spacer do Ogrodu Zoologicznego? Ależ one nie wyglądały na panie stangretowe!
— Czemu to? Hrabia tak sowicie płaci swej służbie, że żony i córki mogą się stroić jak damy. Zresztą, nie pojechały, jak to się mówi, na spacer. Sternau miał wypróbować nowe konie cugowe, a ponieważ na jedno wychodzi, czy powóz jest pusty, czy zajęty, więc zabrał ze sobą obie kobiety.
— Do piorunów! Tak, była grubjańska, jak córka woźnicy! — wyrwało się porucznikowi.
Ach, więc były grubjańskie? Czy słyszał pan z ich ust coś niemiłego?
Zadając to pytanie, obejrzał porucznika drwiąco. Ten połapał się, że strzelił byka; usiłował naprawić sytuację.
— Tak; cośniecoś słyszałem. Byłem w Ogrodzie Zoologicznym. Przede mną zatrzymała się kareta; jakiś oficer musiał z niej wysiąść, skompromitowany w sposób najzłośliwszy.
— Tak! Hm! A skąd pan wie, że te panie nazywają się Sternau, hę?
— Wymieniły swoje nazwisko policjantowi.
— I dlaczego przyszedł pan tutaj zaraz potem i wypytujesz mnie o nie?
— Przypadek.
— Przypadek, pięknie! Miej się na baczności, aby

63