Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/85

Ta strona została uwierzytelniona.

mieszczańskiego kolegę, którego oznajmił adjutant. Major i rotmistrz przyłączyli się do jednogłośnego postanowienia oficerów. Tylko podporucznik rzekł spokojnie:
— Nie można przecież wydawać takiego wyroku, nie poznawszy uprzednio kolegi. Jest wprawdzie mieszczaninem, ale może też być człowiekiem honoru. W takim razie czułby się straszliwie dotknięty; byłby sprowokowany i niewiadomo, coby z tego wynikło.
Ba, jest pan zbyt miękki, mój drogi Platenie, — oświadczył major. — To jest wadą młodego wieku. Za lat dziesięć będzie pan inaczej o tem sądził. Wrona nie może bezkarnie wejść między sokoły i orły. Ten intruz musi mi dzisiaj złożyć wizytę; odrazu niech pozna, co go czeka.
W tej chwili rozległ się turkot pojazdu. Drzwi się otworzyły i wszedł służący, meldując podporucznika Ungera.
Ach, lupus in fabula! — rzekł rotmistrz, marszcząc twarz.
— Wejść! — rozkazał major, gładząc brodę i bynajmniej nie usiłując się podnieść.
Kurt wszedł. Zobaczył ponure miny obu oficerów i zmrużone dumnie oczy dam; nie miał żadnych złudzeń. Stanął w postawie służbowej i czekał, aż doń przemówią.
— Kim pan jesteś? — zapytał z miejsca major.
— Podporucznik Unger, panie majorze. Słyszałem, jak służący wymienił moje nazwisko.
Temi słowy odparował pierwszy cios. Major zdawał się na to nie zważać i oświadczył:

79