— Był pan u pułkownika?
— Tak jest.
— Otrzymał pan wskazówki?
— Tak jest.
— Nie mogę nic więcej dodać. Może pan odmaszerować!
Najmniejszym gestem nie zdradzał chęci podniesienia się z miejsca; tak samo rotmistrz. Wstał tylko podporucznik Platen i kiwnął Kurtowi przyjaźnie. Tymczasem ten nie odwrócił się do wyjścia, lecz obrzucił wzrokiem oficerów i rzekł grzecznie, a poważnie:
— Widzę tu odznaki mego szwadronu, panie majorze, i proszę, aby pan był łaskaw przedstawić mnie panom. A wówczas natychmiast wykonam rozkaz odmaszerowania.
— Panowie słyszeli już pańskie nazwisko; jest dość krótkie, aby go nie tak prędko zapomnieć, — odparł wzgardliwie major. — Pan rotmistrz v. Codmer i pan podporucznik v. Platen.
— Dziękuję — odrzekł obojętnie Kurt. — Teraz mogę odmaszerować, aczkolwiek wyrażenie to stosuje się do rekrutów, a nie do oficerów.
I wyszedł natychmiast. Rotmistrz spojrzał na majora i wycedził:
— Bezczelny człowiek, na honor!
— Mnie prosić o to! — zawołał gniewnie major.
— Tałatajstwo! Mieszczańska hołota! Bez taktu i wychowania! Zresztą, czego się można było spodziewać? — narzekała jedna z dam.
— Hm, zdaje się, że pan kolega ma ostry język, — ośmielił się powiedzieć Platen. — Ostrożnie
Strona:PL Karol May - Jego Królewska Mość.djvu/86
Ta strona została uwierzytelniona.
80