Strona:PL Karol May - Klasztor Della Barbara.djvu/105

Ta strona została uwierzytelniona.

Podczas rozmowy sierżanta z Kurtem zaciekawieni żołnierze otoczyli ich szerokim kołem.
— Umiecie czytać, sierżancie? — zapytał Kurt.
Mille tonnerres! — zaklął stary. — Jak śmiecie wątpić?
Kurt odparł ze spokojem:
— Pytam, ponieważ znałem wielu sierżantów analfabetów. Choć mógłbym odwołać się do waszego komendanta, nie wzgardzę rozmową z wami. Czytajcie, kolego!
Wyciągnął z pośród papierów paszporty, sporządzone w języku francuskim, i wręczył sierżantowi.
— Nie wierzę, aby się tam znalazło co mądrego, — mruknął stary, Podszedł do ognia, aby dokładnie obejrzeć dokumenty. Ledwie skończył czytać, wyprostował się jak struna i rzekł:
— Przepraszam, panie poruczniku! Nie mogłem przewidzieć.
— Trzeba było poinformować się naprzód. Gdzie jest wasza kwatera?
— W mieście.
— Zostanę więc tutaj. Możecie odejść.
Stary zrobił pół obrotu i pomaszerował na dawne miejsce. Dokoła rozległy się szepty.
— Dlaczego nie poszedł sobie? — zapytał jeden z żołnierzy.
— Ponieważ nie mamy prawa wypędzać go. To oficer pruski, a ja go tak brutalnie potraktowałem. Szczęście, że jutro stąd odchodzimy.
— Jaka ranga?
— Porucznik.

103